piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 9.

Rozdział 9.

Cały marzec trwałam przy swoim, okłamując siebie i wszystkich dookoła. Wciąż chodziłam zdenerwowana i starałam się nie rozmawiać z nikim. Harry wpatrywał się we mnie dając mi do zrozumienia, że mam porozmawiać z Fredem. Zwieszałam wtedy głowę zajmując się moimi dłońmi, posiłkiem, bądź pracą domową. Ginny chyba dowiedziała się czegoś od Harry’ego, bo potajemnie się do mnie uśmiechała.
Kwiecień przywitał nas zmianą pogody. Śnieg stopniał, przyleciały ptaki, a słońce świeciło prawie bez przerwy. Moja złość jakby odrobinę minęła i spędzałam trochę czasu z przyjaciółmi. Fred już się nie uśmiechał tak sztucznie, co jak później się okazało było wywołane zerwaniem z Angeliną. Kiedy stał się wolny wrócił do dawnych nawyków.
- Teraz znowu masz szansę! Hermiono, proszę cię. - wmawiał mi Harry.
- Och.. dajcie już spokój! Harry, czy tak trudno pojąć, że nie chcę? Lepiej przygotuj się do sumów. Nie marudź mi o, zaznaczam, moim WŁASNYM życiu miłosnym!
Przesiadywałam długo w bibliotece i starałam się jak tylko mogłam spamiętać maksymalnie dużo regułek i zaklęć. Czerwiec zbliżał się nieubłagalnie, a ja wciąż miałam pewność, że połowy wciąż nie umiem. Fred przesiadywał przy książkach z miną wskazującą na zrezygnowanie. Nawet George w końcu postanowił zajrzeć do książek.
- Hermino, a jak z tym zaklęciem? Wiem, że to wiesz, pomocy! – prosił mnie George pewnego wieczora przy kominku. Zrezygnowana sięgałam wtedy po jego książkę i udzielałam darmowych korepetycji.
- Dzięki, jesteś cudowna. – uśmiechnął się, puścił mi oczko i wrócił do nauki.
- Jasne, zakochaj się. – odpowiedziałam z sarkazmem.
Czasem moje własne zachowanie mnie przerażało, ale tłumaczyłam je sobie zmęczeniem i przepracowaniem.
Ginny spędzała ze mną znacznie więcej czasu. Już nie ukrywała, że wie o wszystkim od Harry’ego. Ślęczała nade mną i przeszkadzała mi w nauce. Wciąż mówiła o Fredzie i wpatrywała się we mnie, jakby szukając potwierdzenia, że to co mówi chociaż trochę mnie obchodzi.
- Chociaż z nim pogadaj! Może wróci to co było przed balem. Proszę, no. – błagała mnie, a ja wciąż trwałam przy swoim.
Często przypadnie zdarzało mi się na niego zerknąć. Gdy siedział w pokoju wspólnym, na kolacji, czy gdy usiłował się uczyć, miał wtedy zaciętą minę, która wywoływała u mnie uśmiech. Kiedy nasze spojrzenia się spotykały, a było to niestety bardzo często, zawsze szybko spuszczałam głowę. Hermiono, opanuj się! Przecież nie możesz tak na niego patrzeć! To przyjaciel! Przyjaciele się tak nie zachowują! Nie patrz tam! Nie patrz na niego! - Karciłam się sama w myślach, gdy uśmiechał się do mnie dając mi do zrozumienia, że widzi mój wzrok. Zepsujesz wszystko i jeszcze więcej! Co ty robisz? Nie myśl, nie patrz! Daj spokój!
Z czasem łapałam się na tym, że myślę o nim za często. Śnił mi się prawie co noc, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Wszędzie go widziałam, wszędzie czułam na sobie jego spojrzenia. Obserwował mnie, a ja wciąż nie potrafiłam unikać jego wzroku. Uśmiechał się i patrzył na mnie z tak cudownym pełnym nadziei spojrzeniem. Mimowolnie mój mózg posyłał mi różne obrazy. Jego usta zbliżające się do moich. Jego piękne oczy znajdujące się tak bardzo, bardzo blisko moich. Jego ciało przytulające mnie do siebie. Nie mogłam powstrzymać tych myśli. Wariuję! Co ja robię? Fred, dlaczego tak na mnie działasz? Co się dzieje? Co ty robisz? Hermiono, opanuj się! Daj sobie spokój! To tylko PRZYJACIEL! Potrzebowałam przyjaciółki, musiałam z kimś porozmawiać, więc padło na Ginny. Opowiedziałam jej wszystko.
- Dla mnie to proste. Zakochujesz się. – skwitowała mnie po całej opowieści.
Jej odpowiedź była jakby ciosem zadanym mi prosto w żebra. Bałam się tego słowa od kiedy tylko zaczęłam opowiadać. Ginny wydawała się zachwycona i na pewno już oczami wyobraźni widziała nasz ślub.
- Nie. – zaprzeczyłam usuwając z wyobraźni białą sukienkę i czarny garnitur. – Mam po prostu manię natręctw. Wszędzie widzę Freda. Nie musisz tego nazywać, nawet lepiej, żebyś nie nazywała. Po prostu powiedz jak się z tego wyleczyć.
- Zakochanie to nie choroba. Po prostu z nim pogadaj!
- Ale ja się nie zakochałam! Ginny, to był mój przyjaciel, nic więcej. – upierałam się.
- To pogadaj z nim i powiedz, że chcesz wrócić do tego co było przed balem.
Postanowiłam tak zrobić. Znowu zaczniemy się przyjaźnić i będzie dobrze, tak jak było.
Czatowałam na Freda po kolacji. Gdy wychodził z Wielkiej Sali stanęłam przed nim. George i Lee obdarzyli mnie miłymi uśmiechami.
- Możemy pogadać? – zapytałam patrząc na niego znacząco.
Zignorowałam te cholerne motylki i myśli, które nienaturalnie szybko zeszły z tematu na jego ciało.
- O czym?
- Może na osobności? – spojrzałam znacząco.
- Nie mam przed nimi tajemnic. Są moimi przyjaciółmi. – zakomunikował parząc na brata i Lee.
- Fred, aż tak mnie nienawidzisz, że nie możesz ze mną porozmawiać nawet dziesięć minut?
- Nie nienawidzę cię. To ty nie chciałaś rozmawiać. - skończył.
- Teraz chcę. – spojrzałam na niego z cieniem uśmiechu.- Proszę.
- Dobra, znaj moje dobre serce. – powiedział z uśmiechem. – Prowadź!
Otworzyłam drzwi do pierwszej wolnej Sali i weszłam do środka.
- Więc? – zapytał.
- Wróćmy do tego, co było przed balem. – powiedziałam szybko.
Podszedł do mnie bliżej. Serce zabiło mi mocniej, odetchnęłam głęboko.
- Do przyjaźni. – dodałam znacząco.
- Do przyjaźni? Tak stawiasz sprawę? Znowu będziemy się okłamywać, ale jako przyjaciele?
- Fred, proszę cię!
- Nie, Hermiono, codziennie widzę twoje ukradkowe spojrzenia, jakbyś kradła chwilę tylko dla siebie i przeznaczała ją na patrzenie w moją stronę..
- Tęsknie za przyjacielem. – usprawiedliwiłam się.
- Okłamujesz siebie i mnie.
- Przepraszam. – podeszłam do niego bliżej i spojrzałam w jego oczy.
Serce zabiło mi mocniej, oddech przyspieszył a wszystkie myśli zniknęły. Był tylko on. Już zapomniałam po co tu jestem, chciałam tylko jego. Chciałam być bliżej, pocałować go, zatopić się w jego oczach. STOP! Jesteś tu, bo znowu macie być przyjaciółmi! MÓW! Rozkazałam sobie w myślach.
Patrzył na mnie spokojnie, wyczekująco.
- Przyjaciele? – zapytałam cicho.
- Ok., przyjaciele. – powiedział z uśmiechem. - Przepraszam, ale muszę się uczyć. Owutemy już za miesiąc.
- Och, daj spokój, pomogę ci. – powiedziałam i ruszyłam do wieży Gryfindoru.
W pokoju wspólnym ruszyliśmy do nauki. Wszystkie niestosowne myśli odpłynęły, gdy usiadłam do książek i zajęłam myśli czymś innym.
- Dobra, to czego nie rozumiesz? Co ci bliżej wyjaśnić albo sprawdzić? – zapytałam przeglądając jego notatki.
- Eliksiry to katorga. No i obrona w sumie też. Wróżbiarstwo idzie mi średnio, ale wiem, że ty się z tego nie czujesz. – uśmiechnął się.
- O nie! Wrócili do siebie!- krzyknął George wchodząc przed dziurę pod portretem.
- Kto miał wrócić? – zapytałam z sarkazmem.  – Nikt nigdy nie był razem, a tym bardziej nie zrywał.
- Taa.. a ja wiem swoje. Co nie, Lee? Wygrałem! Zawołał do chłopaka rozmawiającego niedaleko z Angeliną.
- Jasne, o to się założyli! – zaśmiał się Fred.
- O co? – zapytałam szybko.
- O nas! O to kiedy się pogodzimy i „wrócimy do siebie”
- Świetnie, hazard w Gryffindorze i to jeszcze z powodu problemów Prefekta. Wyleją mnie z tego stanowiska. – zaśmiałam się. – Nic… Eliksir Wigoru, tak?
- Tak, wigoru. – powiedział Fred i podał mi książkę.
I tak było co wieczór. George zaczął przysiadać do nas, gdy poruszaliśmy jakiś cięższy temat. Obaj byli zdolni, ale potrzebowali motywacji i pomocy przy trudniejszych tematach. Byli strasznie leniwi i to była ich największa wada.
Sumy w tym roku odbywały się wcześniej niż owutemy.
- A jeśli nie zdam? – zapytałam Harry’ego pewnego słonecznego dnia.
- Tak, wtedy na czole wyrośnie mi kaktus, a szkołę zamkną z powodu małej zdawalności egzaminu.
- Wiesz, że Umbrige nie będzie miła dla nas… Ona nienawidzi.. Hm.. Wszystkich! To znaczy wszystkich uczniów.
- Och, daj spokój. Usiądziesz, napiszesz i rozwiążesz test. Nie będzie cię pytać osobiście. – wołał Harry, gdy go znowu męczyłam.
- I tak się jej boję. Choć w sumie po naszej Gwardii ona nienawidzi mnie w szczególności… Harry, ja nie zdam! To będzie straszne!
- Nienawidzi nas, to fakt, ale przecież nie może chodzić po klasie, ani patrzeć w kartki tym bardziej! Opanuj się!

Przez ostatni tydzień przed egzaminami chodziłam zestresowana, jak nigdy dotąd. Wciąż w rękach ściskałam książki, jakby miały mi pomóc. Powinnam sobie odpuścić, bo nikt inny tak nie panikował, ale nie potrafiłam. W nocy nie spałam, za to zasypiałam nad ranem, gdy musiałam wstawać. Uczyłam się wciąż i dodatkowo nadal pomagałam Fredowi i również George’owi. Swoją drogą miałam co do niego rację. Uczył się, ale dopiero od kwietnia. Trochę wiedział, ale tylko stąd, że przykładał się wraz z Fredem do swoich wynalazków. O dziwo mieszanie ze sobą substancji opanował do perfekcji. Inne przedmioty nadrabiał powoli, ale nadrabiał. Z moją pomocą był do egzaminów przygotowany na poziomie średnim.

~~~~

Rozdział 9 za nami! 
Chcecie więcej?
Czytasz? Skomentuj! :)

2 komentarze:

  1. To jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytalam o. Fredzie i Hermionie. Ono jest takie jakie byc powinno! Inne nie dorastaja temu do piet! Dziewie sie tylko ze masz tak malo komentarzy ;( Jestes genialna dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poza tym ja wiem ze stac Cie na jeszcze wiecej. To jedyne takie opowiadanie ktore chce mi sie czytac dalej. Zawsze w pewnym momecie przestawalam vczytac takie opowiadania, a tu jest inaczej. Twoje opowiadanie jest na prawde swietne. Pisz i nie przestawaj pisac!

    OdpowiedzUsuń