piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 10.

Rozdział 10.

Nadszedł czas egzaminów. Od poniedziałku do piątku codziennie miałam jakiś egzamin. Rano zawsze odbywały się pisemne, teoretyczne, a popołudniami praktyczne. Na szczęście tych ostatnich miałam tylko kilka. Pisemne starałam się napisać jak najlepiej. Z reguły wszystko szło po mojej myśli i nie było trudnych tematów, choć Harry i Ron narzekali.
- Serio, eliksir zmiany charakteru? Przecież Snape mówił o tym tylko raz! – żalił się Ron po egzaminie z eliksirów.
- Nie prawda. Była o nim cała osobna lekcja. Mówiłam wam, że macie słuchać, bo to trudny temat na egzamin, ale wy zawsze wiecie lepiej. – odpowiedziałam odrywając wzrok od ogromnej księgi. – Na drugi raz radzę słuchać co mówię, bo to czasem się przydaje, jak widać.
- Jasne, na drugi raz napisz mi to na czole, może nie zapomnę. – zawołał za mną Ron, gdy odeszłam w stronę schodów. – Ja naprawdę nie wiem jak ona to wszystko pamięta. – Ron dodał trochę ciszej do Harry’ego.
- Może po prostu słucha? – zawołałam do nich.
I tak było codziennie wieczorem. Ron lub Harry narzekali na zbyt trudne pytania, a ja uświadamiałam im, że każde z trudniejszych zagadnień było choć raz na danej lekcji. Fred i George nie zabawiali się w tym tygodniu i dali nam szansę na trochę spokoju. Siedzieli z reguły z Lee i usiłowali jeszcze coś powtórzyć.
Sumy przeszły, ale przyszedł czas na owutemy. Pierwszego dnia Fred nie był zadowolony.
- Eliksir Wigoru. – powiedział tylko, gdy wieczorem przyszedł do pokoju wspólnego, a ja usilnie wpatrywałam się w niego.
Denerwowałam się każdym jego egzaminem, jak moim własnym. Przez całe dnie ściskałam kciuki, aby dodać mu trochę otuchy. Wiedziałam, że jest przygotowany, ale wiedziałam też, że pytania mogą być podchwytliwe.
Fred za to nie sprawiał wrażenia złego, załamanego lub choćby zdenerwowanego. Przejmował się, ale nie pokazywał tego. George dla odmiany nie przejmował się w ogóle. Śmiał się i zabawiał jak zawsze, a gdy pytałam jak testy odpowiadał, że bywało gorzej. Euforia u niego mogła być spowodowana wieloma rzeczami, ale wątpiłam, aby to był idealnie łatwy egzamin.
Dni mijały. Egzaminów zostało już bardzo mało i każdy myślał o zbliżających się wakacjach. W tym roku rodzice wybierali się do Włoch. Oczywiście miałam jechać z nimi, ale chciałam dać im trochę wolnego od pracy i domu, taki czas tylko dla siebie. Sama więc miała spędzić te wakacje w moim domu. Nuda, moje życie to katastrofa.
- Co robisz we wakacje? Włochy z rodzicami, tak? – zapytała mnie pewnego ranka Ginny, gdy zeszłam do pokoju wspólnego.
- Nie, chciałam dać im trochę prywatności, tak żeby mogli odpocząć.
- Więc… będziesz sama w domu? – zapytała zdziwiona Ginny.
- Co w tym dziwnego?
- Zazdroszczę. Ja z tyloma braćmi nigdy nie byłam sama w domu. Czasem bym chciała. – powiedziała z żalem.
- Ja w sumie nie bardzo. Wole towarzystwo. Nie lubię siedzieć sama wśród czterech ścian, to takie dołujące.
- No to nie możesz zostać sama! – zawołała Ginny. – Przyjedź do nas! Proszę, wiem, że twoi rodzice jadą na początku sierpnia, więc gdy tylko pojadą przyjedź do nas! – wołała cała podekscytowana ruda.
- Ginny, opanuj się, nie pytałaś ani rodziców, ani barci, może mnie nie chcą. Przestań się tak ekscytować! – sprowadziłam ją z powrotem na ziemię, ale po chwili jej podniecenie wróciło.
- Mama na pewno się zgodzi! Uwielbia cię, no i poza tym, lubi, gdy jej pomagasz, bo nas zawsze musi prosić! Przyjedź!
- Ginny! Rodzeństwo… oni też mieszkają w Norze! Nie mogę się wam tak wprosić.
- Przecież ja cię zapraszam.
- Ok., pogadasz z mamą, jeśli się zgodzi to przyjadę.
- Już się cieszę! Na pewno się zgodzi! – Uśmiechnięta Ginny wybiegła z pokoju wspólnego i najpewniej pobiegła do sowiarni.
Ginny wystarczyły dwa dni, aby zgromadzić przeciwko mnie wszystkich Weasley’ów i Harry’ego. Trzymałam w dłoni list od pani Molly i pana Artura, który zapewniał mnie, że wręcz MUSZĘ przyjechać do Nory w te wakacje. Fred i George biegali za mną i wmawiali, że z nimi spędzę najlepsze chwile w te wakacje. Harry, Ginny i Ron natomiast mówili, że w ogóle nie wyobrażają sobie tych wakacji beze mnie.
- Musisz! – wołała Ginny, gdy znów się wykręcałam.
- Daj spokój! Fred i George chcą zaprosić Lee. Ile ludzi może pomieścić wasz dom?
- Fred i George zapraszają Lee na początku lipca. – powiedzieli bliźniacy z uśmiechem na ustach.
- Jasne, tęskno wam za tą nocą w namiocie, że tak szybko Ginny przekabaciła was na swoją stronę? – zapytałam z uśmiechem.
- O, tak! – zawołał George.
- Jasne, zastanowię się, tak?! – zapytałam porządnie zdenerwowana przez to ciągłe namawianie.
Ginny i reszta doprowadzili do tego, że czułam się jak przygwożdżona do ściany. Na każdym kroku wspominali o wakacjach i moim pobycie w Norze. Nawet nie wiem kiedy, dla świętego spokoju, powiedziałam, że wpadnę. Wiadomość ta wywołała ogólną radość.
Bliźniacy do całej idei wspólnych wakacji namawiali mnie najbardziej, więc też najbardziej się ucieszyli, gdy wreszcie się zgodziłam. Euforia Freda spotkała się z głośnym niezadowoleniem ze strony Ronalda. Nie był zły, że przyjeżdżam. Był zły przez to, że Freda tak to cieszy. Dla mnie zadowolenie Freda też było nie do końca zrozumiałe, przecież właśnie w te wakacje mieli otwierać wraz z George’m swój sklep. Pewnie planowali dużo czasu spędzać w nim, aby jak najlepiej wszedł na rynek. Bliźniaków i tak nigdy nie zrozumiesz, Hermiono. Ale oczywiście wszystko wyjaśni się już niedługo.
Punkt o godzinie dziewiątej, ostatniego dnia szkoły, wszyscy uczniowie zebrali się na dworcu King’s Cross. Stałam przy drzwiach do pociągu z ogromną, zaczarowaną listą uczniów z Gryffindoru i jak na Prefekta przystało, wpuszczałam uczniów do pociągu. Stałam i czytałam już dobre kilka minut. Wpuściłam Harry’ego, potem zgodnie z alfabetem kilku pierwszoroczniaków i całą chmarę innych Gryffonów, gdy nadeszła litera W, która kończyła moją listę.
- Weasley Fred. – Fred wbiegł do pociągu.
- Weasley Ginny. – Ginny przeszła i z uśmiechem dołączyła do Harry’ego.
- Weasley George.
- Musimy pogadać. – wyszeptał mi do ucha bliźniak, gdy przechodził obok.
Zdziwiłam się.
- George?
- Fred. – powiedział i z uśmiechem wszedł do pociągu.
- Weasley Ronald. – wpuściłam ostatniego z mojej listy i oddałam listę z magicznie mieniącymi się znaczkami. Następnie weszłam do pociągu.
Oczywiście Ron nie miał zamiaru fatygować się na zebranie. Pobiegłam do łazienki i chwilę później weszłam do przedziału.
- Ronaldzie Weasley! Zebranie Prefektów odbywa się w pierwszym przedziale! – zawołałam widząc Rona z zadowoloną miną.
- Jaka groźna. – zakpił Fred. – Lepiej idź, ona może gryźć. – powiedział i popchnął Rona do wyjścia.
- Z tobą też mam do pogadania! Zamiana miejsc z bratem bliźniakiem? Twoja pomysłowość od czasów wakacji się widzę nie zmieniła.
- Nie, nie zmieniła, ale widzę, że ty się zmieniłaś. Diametralnie. – powiedział mierząc mnie wzrokiem. Chwilę dłużej zatrzymał się na moich nogach.
Spojrzałam w dół. Och, nie… Szata podwinęła mi się do góry i odsłaniała prawie całe nogi. Spłonęłam rumieńcem i szybko naprawiłam uszczerbek. Spojrzałam na Freda. Siedział i uśmiechał się zawadzko. Puścił mi oczko i wrócił do poprzedniej czynności.
- Ron, masz minutę! – powiedziałam zdenerwowana trzaskając drzwiami przedziału.
Zebranie trwało godzinę. Ron zasypiał na moim ramieniu.
- Mógłbyś wreszcie się skupić? Zupełnie nie rozumiem twojego znudzenia. – wyszeptałam, gdy z obudzeniem strzepałam jego głowę z mojego ramienia.
- Bo to taaaaakie nudne. – przeciągle ziewnął.
Westchnęłam i z nieudawanym niezadowoleniem spojrzałam na Rona.
- Ok., kończymy. Pytania? – zapytał Prefekt Naczelny i spojrzał na zebranych. – Brak? – zapytał po chwili. – Miłych wakacji.
W przedziale zakotłowało się. Większość Prefektów podobnie jak Ron postrzegał te zebrania jako nudne, ale dla mnie takie nie były. Poczekałam więc aż wszyscy opuszczą przedział i wyszłam ostatnia.
Gdy weszłam do przedziału zajmowanego przez Weasley’ów i Harry’ego Fred porwał mnie na chwilę na korytarz.
- W te wakacje coś się zmieni. – powiedział z podejrzanym uśmiechem.
- Co takiego? – zapytałam ze szczerym zdziwieniem.
- Coś między nami. – wymruczał mi do ucha.
- Nami? – zapytałam z jeszcze większym zdziwieniem. – Niby co takiego może się zmienić?
- Zanim wrócisz do szkoły zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną.


Koniec części pierwszej.




~~~~
No to koniec części pierwszej.
Jakieś komentarze? Chociaż jeden? Jest to ktoś, kto to czyta?






4 komentarze:

  1. czekam na drugą część ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhu oficjalnie dziewczyna Freda mrymry :3 Trafiłam na bloga teraz. Jak będe niewyspana, zwale na ciebie ;*
    Ale no kurde gdzie kolejny rozdział. Zaraz nowy Rok, a rozdział był miesiąc temu ;-;. Mam płakać?
    Czekam, czekam, czekamy .
    Wielkiej weny czekam na nn
    http://teukieevanddracotfirstmeeting.blogspot.com zapraszam do mnie :3 Pzdr. Pauline.M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz mnie przekonał :)
      Proszę, jest część druga. Mam nadzieję, że się spodoba :)

      Usuń