piątek, 4 października 2013

Rozdział 2.

Rozdział 2.

            Nora. Kocham to miejsce. Wszystko tu jest takie inne, lepsze, zabawniejsze. Ten dom jakby sam się uśmiechał. Z każdego kąta atakują mnie tu zawsze najlepsze wspomnienia. Jakby każdy mebel w tym domu miał własne uczucie i potrafił się uśmiechać… Uwielbiam tu wszystko, a w szczególności mieszkańców tego domu. Ron – najlepszy przyjaciel. Drugiego takiego (oprócz Harry’ego) ze świecą szukać. Ginny – przyjaciółka z którą dopiero od niedawna tak dobrze nam się rozmawia. George i Fred – ten duet choćby nie wiem co zawsze wywołuje na mojej twarzy uśmiech. Przy nich nie da się mieć złego humoru. Zawsze rozbawiają, choćbym broniła się rękami i nogami. Pani Weasley – moja druga mama. Zawsze mnie broni i usiłuje troszczyć się jak o drugą córkę, której nie ma. Każdy w tym domu ma inny charakter. Każdy lubi coś innego, każdy jest inny, a razem mieszkańcy tego domu tworzą idealną rodzinę, którą każdy chciałby mieć.
            Pierwszy dzień pobytu tu jest zawsze momentem przejścia ze świata mugoli do świata cudownej magii.
- Ok., to jak tam wakacje? – zagadnęła mnie Ginny w trakcie ścielenia łóżek.
- W porządku. Po powrocie z Hogwartu w sumie się nudziłam. – powiedziałam. – A jak u ciebie?
- Nuda? Tu nie ma o tym mowy.
            I jakby na potwierdzenie jej słów tuż pod naszymi nogami coś porządnie rąbnęło. Podskoczyłam.
- Taaa… Fred i George. – powiedziała Ginny z marnym uśmiechem. – Tu tak jest codziennie.
- Ahhh… jasne. Ciekawe swoją drogą. – zastanowiłam się.
- Co jest takie ciekawe? – zapytała ruda.
- Że choćby nie wiem jak ryzykowali zawsze wychodzą z tego cali i zdrowi. – zaśmiałam się.
- Jeszcze nie ryzykowali tak bardzo. – Ginny się zamyśliła. – Wszystko przed nimi. – dodała.
- Zapewne.
- Ginny! Hermiona! Śniadanie! – wykrzykiwała z dołu pani Molly.
            Po śniadaniu wszyscy wzięliśmy się do pracy. Fred i George ogarniali ogród. Ron wciąż siedział u siebie w pokoju, bo kara jeszcze się nie skończyła. My z Ginny ogarnęłyśmy kuchnię i zmieniłyśmy pościele w pokojach chłopców, nie licząc pokoju bliźniaków, w którym pościelą zajęła się sama Ginny.
            Po południu, kiedy z nieba usunęły się wszystkie chmury zrobiło się bardzo ciepło. Postanowiłyśmy z Ginny wybrać się nad jezioro. Szybko ubrałyśmy się w bikini i już nas nie było.
            Wylegiwałyśmy się na ręcznikach w ciepłym piasku. Nasze na w pół nagie ciała ogrzewało i przypiekało piękne słońce.
- No, no, dziewczyny, jakie laski. – krzyknął George. – Hermiono, pod mundurkiem nie widać jakie masz nogi. – zaśmiał się i podbiegł do nas.
- Co robicie? – zapytał Fred.
- Nie widać? – zapytałam ze śmiechem. – kosimy ogród. – wszyscy równo ryknęli śmiechem.
- Hermiono, nie bądź taka mądra. Co powiecie na kąpiel?
             Fred pochylił się nade mną i porwał na ręce. Starałam się wyrwać, ale nic nie mogłam zrobić.
- Nie! Fred, nie! Postaw mnie! Natychmiast mnie postaw! – zaczęłam wierzgać nogami i krzyczałam głośno.
            Nic nie wskórałam. Chwilę później z głośnym pluskiem wylądowałam o wodzie. . Szybko wypłynęłam na powierzchnie, obok mnie stanęła równie mokra Ginny.           
- Ale jesteście pomysłowi! Nic oryginalniejszego nie przyszło wam do głowy? – wydarłam się patrząc na nich z wyrzutem.
             Bliźniacy śmiali się do samego płaczu.
            Spojrzałam na Ginny i porozumiewawczo się uśmiechnęłam. Obie wyskoczyłyśmy z wody i pobiegliśmy do chłopców.
- Fred, zaczekaj! – zawołałam za odchodzącym chłopakiem. – mam sprawę. – kiedy byłam już blisko uśmiechnęłam się cwanie – jakoś mnie naszło na romantyczny nastrój. – powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- O nie! Hermiono! – krzyczał Fred, ale na mnie nic nie działało. – Zmoczysz mnie! Nie!
            Śmialiśmy się w niebogłosy. Nagle przestałam się śmiać, wykorzystałam nieuwagę Freda i dźgnęłam go palcem w żebra. Fred zgiął się i odskoczył ode mnie.
- O nie! Hermiono! – powtórzył Fred i zaczął się śmiać. – Zabijesz mnie. – krzyczał i wił się pod moimi palcami. Wykorzystując fakt, że Fred stał odwrócony do mnie plecami, wskoczyłam mu na barana.
- Ok, to teraz za karę, bo jestem zła, niesiesz mnie do domu! – zaśmiałam mu się do ucha.
- Jasne, jasne! Georgie, czy ty słyszałeś, że Hermiona nazwała nas mało pomysłowymi?
- Tak! Trzeba wymyślić karę, czy coś. To nie może się tak skończyć. Co jak co, ale my jesteśmy bardzo pomysłowi i oryginalni. – powiedział George patrząc na mnie z wyrzutem.
- Pomyślimy nad karą dla ciebie dziś wieczorem. Jutro na pewno spotka cię kara. – powiedział z powagą Fred.
- Już się boję. – zamruczałam z cwanym uśmiechem na ustach.
            Szliśmy jeszcze jakiś czas. Fred wciąż utrzymywał, że nie jestem ciężka. Nie wierzyłam mu ani odrobinę, ale sam puścić mnie nie chciał, więc wciąż u niego na plecach zbliżałam się do Nory.
            Fred wniósł mnie do mojego i Ginny pokoju i rzucił  na moje łóżko.
- Fred! Jestem mokra! – krzyknęłam już leżąc na łóżku.
- Ojej, zapomniałem! – powiedział z udawaną skruchą.
             Szybko złapałam za poduszkę i cisnęłam nią z całej siły w roześmianego rudzielca.
- Aua! Boli, Hermiono! – krzyczał, a ja okładałam go dalej korzystając z chwili zawahania z jego strony.
- Ok, rozejm! – powiedział ponosząc do góry ręce.
            Zawahałam się i to był mój błąd. Fred złapał mnie za nogi i przerzucił sobie przez ramię. Zniósł mnie na dół i obiegł dom dokoła ze mną na ramieniu.
- Ojej, Hermiono, co zrobiłaś? – zapytał pan Artur , który dopiero co wrócił z pracy. Widok pana Weasleya skłonił Freda do postawienia mnie na ziemi. Stojąc dalej w bikini było mi niesamowicie niezręcznie.
-Trzymaj, golasie. – zaśmiał się Fred podając mi swoją bluzę.
            Przyjęłam ją z ogromną wdzięcznością i od razu na siebie narzuciłam.
- Dzień dobry panu. – powiedziałam i uściskałam go serdecznie.
- Miło mi cię widzieć.
            Pani Weasley przed kolacją darowała Ronowi tą jego jakże straszną karę. Przygotowała cudowną kolację. Po ósmej zasiedliśmy do niej i długo, długo rozmawialiśmy. Do łóżka zebrałam się grubo po północy. I zasnęłam momentalnie, nie zwracając uwagi na głośne dźwięki dochodzące z pokoju pode mną.
            Rano, jak zawsze bywało wstałam o tej samej porze, co pani Molly. Po śniadaniu George porwał mnie na bok.
- Mamy karę. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Dzisiaj śpisz z nami w namiocie! Sama! Bez żadnych towarzyszy. Tylko my.
- Ale z dwoma chłopakami? – zapytałam.

- Jesteś jak siostra! Nie dopatruj się tu czegoś!

~~

Czytasz? Skomentuj! :)
To bardzo pomaga i zapewnia, że ktokolwiek tu zagląda :)

3 komentarze:

  1. Świetne ! Czekam na dalszy ciąg i akcję w namiocie ;3
    Pozdrawiam i weny!
    Viv.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawi mnie co się stanie w namiocie
    to z tym golasem rozbawiło mnie
    u mnie kolejny rozdział w tą sobotę bo w poprzednią nocowałam u koleżanki i nie miałam czasu żeby napisać wiec możliwe że pojawią się dwa rozdziały
    Frodo

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się uśmiałam z tego wrzucenia do wody! Fragment z Arturem też świetny. ;D

    OdpowiedzUsuń