piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 11.

Rozdział 11.

Co tak boli? Dlaczego wszyscy tak szepczą? Gdzie może być tak ciemno i cicho? Gdzie jestem? Ocknęłam się, ale wciąż nie potrafiłam otworzyć oczu. Powieki miałam ciężkie jak z ołowiu, tak jak inne części ciała. Wokół siebie słyszałam jakieś ciche szepty, pełne przejęcia. Panika w głosie doprowadzała mnie do szaleństwa. Gdzie jestem?! I kto tak denerwująco jęczy?
Po jakimś czasie wreszcie zdołałam poruszyć ręką. Wokół siebie usłyszałam ciche westchnienie, a potem nastała cudowna cisza. Niestety tylko na chwile. Potem dało się słyszeć głośny krzyk.
- Pani Pomfrey!
Udało mi się głośno westchnąć. Ok., to teraz otwórz oczy! Dalej, dasz radę. Uchyliłam powieki i od razu tego pożałowałam. W oczy zakuło mnie przenikliwie jasne światło. Zamrugałam kilkakrotnie, a potem usłyszałam już bardzo wyraźnie:
- Hermiono! Merlinie, tak cię przepraszam! Tak bardzo, bardzo cię przepraszam!...
- Ginny, uspokój się, ona chce coś powiedzieć.
Uchyliłam usta, które były zdecydowanie za ciężkie. Spojrzałam po zebranych. Harry cicho mówił do roztrzęsionej Ginny, a obok mnie na krześle siedział blady Ron i trzymał mnie za rękę.
- Gdzie..? Ja jestem? Co się stało? – wyszeptałam
- Och, w skrzydle szpitalnym. – wyjaśnił Ron. – potknęłaś się w Wielkiej Sali i upadłaś. Mocno uderzyłaś głową o posadzkę. Dobrze się czujesz?
Zrobiło mi się niedobrze, gdy poczułam niesamowity ból u podstawy czaszki.
- Hermiono, naprawdę nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wystawiać stopy na sam środek przejście, wybacz mi. Merlinie, mogłam cię zabić… Och, nie wybaczę sobie tego, naprawdę.
- Ginny, och, jest dobrze. – wyszeptałam.
Pielęgniarka podbiegła do mnie w końcu i podała mi jakiś jasnoróżowy płyn. Ociężałą ręką przechyliłam kielich i od razu poczułam się lepiej. W głowie mi się rozjaśniło, a ciało odzyskało dawną wagę.
- Nie kręci ci się w głowie? – zapytała pani Pomfrey.
- Nie, czuję się dobrze.
- Nie jest ci niedobrze?
- Nie, jest w porządku.
- Ból już nie dokucza? Podałam ci silny środek przeciwbólowy. Powinnaś jeszcze trochę poleżeć.
- Nie, naprawdę czuję się świetnie.
- Dobrze, ale leż dużo w domu w te święta. Nie przemęczaj się i uważaj na głowę.
Święta?! Ile leżałam?
Dorwałam Harry’ego, który czekał przed drzwiami do skrzydła.
- Harry… Ile byłam nieprzytomna? Jaki dzisiaj dzień?
- Och, tylko kilka dni. Pani Pomfrey specjalnie trzymała cię w śpiączce, żebyś odpoczęła, Ginny mówiła, że słabo sypiasz. Jutro wyjeżdżamy na święta, jeśli o to chodzi.
Och, no tak! Jutro zaczyna się przerwa świąteczna.
Za oknem prószył już śnieg i nikt w pokoju wspólnym nie myślał o nauce. Wszyscy byli już najpewniej spakowani, więc sama poczłapałam do siebie i zabrałam się do pakowania.
- Mogę? – zapytała Ginny pukając do otwartych drzwi.
- Tak, jasne.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam za to wszystko. Nie powinnam prawić ci morałów, w końcu to twoje życie. I za te buty też przepraszam. Nie wiem co mi odbiło. Musisz mi wybaczyć i oczekuję, że przyjedziesz do nas na święta. Wszyscy chcą cię widzieć.
- Przecież, twoja mama..
- Nie! To ja. Przepraszam, ale to ja usiłowałam przemówić ci do rozumu i wymyśliłam cały list z wątpliwościami mamy. Mama nie martwi się o Freda. Ona o niczym nie wie, tylko, że się nie układa i że chyba zrywacie.
            Nie chciałam jechać do Nory. Naprawdę nie chciałam. I pewnie bym nie pojechała, gdyby nie list, który dostałam wieczorem.

Hermiono,
Może to ciężki temat, nie zamierzam pytać. Wiem, że to może boleć. Przyjedź na święta! Bardzo prosimy, przyjedź! Nikt nie będzie Cię męczyć tym tematem, już ja o to zadbam. Mam nadzieję, że nie odsuniesz się od nas, po tym związku z Fredem. Najpewniej, gamoń sam zrobił coś, co kazało Ci z nim zerwać, on taki jest. Nie wiem po kim. Przyjedziesz? ….
           
            Pani Molly potrafi przekonać. Bałam się ją zranić, więc pojechałam. Bałam się wszystkiego. Od spotkanie Freda po pożegnanie z nim. Nie chciałam tam jechać. Cholera, musiałam.
           Gdy tylko znaleźliśmy się przed domem, pan Artur, który nas odbierał, zabrał bagaże i zaprosił nas do środka. Harry, Ron i Ginny weszli jak do siebie, a ja stanęłam przed drzwiami z mocno bijącym sercem. Czaiłam się chwilę, aż ujrzałam wychylającą się z domu głowę Freda. Wyszedł i podszedł do mnie. Serce zabiło mi jeszcze szybciej, niż wtedy na balu. Z przejęcia zakręciło mi się w głowie, ale uparcie stałam patrząc na niego.
            - Nie wejdziesz? – zapytał cicho.
            Zrobiło mi się głupio.
            - Fred, musimy porozmawiać.
            - A niby o czym?! Powiedziałaś mi już wszystko, jak myślę! Nie mieszaj mi w głowie, ok.?!
            Spojrzałam w jego oczy i całą sobą chciałam mu powiedzieć jak bardzo żałuję. Patrzyłam w te brązowe, przeszywające mnie oczy i w myślach krzyczałam: KOCHAM CIĘ. Fred, naprawdę tak bardzo cię kocham. Ale on nic nie słyszał. Stał dalej, patrząc na mnie niepewnie, a w moich oczach zaszkliły się łzy. W końcu nie wytrzymałam.
            - Kłamałam. Naprawdę kłamałam. – wyszeptałam.
            - CO?!
            - Kłamałam. Proszę, wróćmy do tej rozmowy. Proszę, bardzo proszę, Fred. Obiecuję, że powiem coś innego, tylko wróćmy do tej cholernej chwili na peronie.
            - Wrócić? Przez tyle czasu zabijałem się myśląc o tobie! Przez tyle czasu nie potrafiłem pojąć, co zrobiłem źle! Przez tyle czasu przeklinałem każdą myśl związaną z tobą! A teraz ty śmiesz prosić, żebyśmy wrócili do tej rozmowy?! Czy ty naprawdę myślisz, że jestem tak naiwny?! – wykrzyczał, machając rękami podobnie jak pani Molly.
            - Fred… A ty myślisz, że ja przez cały ten czas siedziałam zadowolona?! Przecież do cholery, ja nie robiłam nic innego, tylko myślałam! O tobie, o tym wszystkim! Proszę. – powiedziałam cicho, patrząc na niego nieśmiało.
            Widziałam, jak jego wyraz twarzy się zmienia. Nie był zły. Przechodziło. Powoli, bardzo powoli, ale przechodziło.
            - Więc, Fred, co chciałeś mi powiedzieć? – zapytałam nieśmiało.
            - Tylko, tyle…. Że istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że… cię kocham.
            Uśmiechnęłam się mimo łez.
            - Dlaczego?
            - Dlaczego? Nie ma żadnego powodu do miłości. Po prostu cię… kocham.
            - Za co?
            - Za wszystko…
            - Kocha się pomimo wszystko, a nie za coś.
            - Nie dałaś mi skończyć. Hermino… Kocham twój każdy uśmiech. Ten nieśmiały, pewny siebie i niepewny. Kocham to jak na mnie patrzysz. Kocham twoje usta, kocham twoje oczy, które tak błyszczą, gdy robisz coś co ci się podoba. Kocham jak się denerwujesz. Kocham, że denerwujesz się  na mnie najczęściej. Kocham, twoje oczy, gdy złość ci mija. Robisz się wtedy taka spokojna i opanowana. Kocham twoje ciało. Kocham ciężar twojego ciała na moim. Kocham każdą cząstkę ciebie. Kocham cię całą, Hermino.
            Uśmiechnęłam się do jego pięknie roześmianych oczu.
            - I ja cię kocham, Fred.
            I wreszcie, po takim czasie. Po gonitwach i okłamywaniu samych siebie. Po tylu niepewnych miesiącach. Po przepłakanych nocach, po tyle zbędnych słowach, które tak bolały. Nasz pierwszy pocałunek miłości. Już zapomniałam jak on bosko potrafi całować.


Koniec części drugiej.

~~~~

I oto jest  :)
Część trzecia pojawi się za jakiś czas :)

Czytasz? Skomentuj! 

6 komentarzy:

  1. Jeju, nie wiem, jak mogłam ostatnio przegapić rozdział o.o No i nareeszcie są znowu razem :D! Aww, to wyznanie miłości Fred'a :3 No nic, to teraz muszę czekać na część trzecią, pozdrawiam i weny życzę, Maja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! ♥♥
    Nie mogłam się doczekać, aż znowu będą razem. Co można jeszcze napisać? Bardzo szczera rozmowa, taka na jaką czekałam od początku c:. Nic dodać nic ująć, żadnych błędów, zastrzeżeń z mojej strony. Wszystko jest CUDOWNE! ♥♥
    Wyznanie miłości Freda i prośba Hermiony o rozmowę = ♥♥!
    Tak wiem nie rozpisałam się za bardzo, ale nie mogę jestem za bardzo roztrzęsiona tym wszystkim c:
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :D
    Zauważyłam że już od kwietnia nie ma nowych postów, a wchodzę tu regularnie w ich poszukiwaniu !
    Mam nadzieję że wznowisz bloga, ponieważ jest świetny !
    Życzę weny i zapraszam do mnie na:
    http://bright-side-of-the-dark.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeeej! :) właśnie zdobyłaś kolejną fankę swojego bloga! ;) Kocham fremione, a twoje opowiadanie jest cudowne! <3 zaczęłam czytać wczoraj i dzisiaj skończyłam, muszę przyznać, że świetnie piszesz i masz talent ;) czekam z niecierpliwością na nowy wpis! :3
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie zostałaś nominowana do nagrody Libster Award! Zapraszam na: http://hermiona-g.blogspot.com/2014/08/nagroda-libster-award.html
    Kyaaa... może warto wyłączyć weryfikację obrazkową? Jest irytująca q.q

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Opowiadanie jest boskie. Takie inne od fremione, które dotąd czytałam. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Weny życzę i liczę na szybki ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń