piątek, 21 marca 2014

Rozdział 6.

Rozdział 6.

            Och, nie… Opanuj się i wymyśl szybko jakiś inny temat! Nie może ci tego powiedzieć, nie może! Przecież nie zapomnisz o tym i o nim, gdy to usłyszysz! Opanuj się! Po prostu się opanuj! Pamiętaj, że on też będzie cierpiał, a nie może! Nie może przez ciebie cierpieć!
            - Wiesz, może później, dobrze. Zapomniałam czegoś spakować, a to też bardzo ważne. Porozmawiamy trochę później, dobrze? – wypaliłam zrywając się w stronę domu.
            Fred z niezadowoleniem odprowadził mnie wzrokiem, a ja pobiegłam co sił w nogach do domu.
            Schowałam się w pokoju i pod pretekstem zmęczenia nie zeszłam już w ogóle. Położyłam się spać, ale długo nie mogłam zasnąć. Dlaczego teraz? Dlaczego akurat teraz, kiedy dzieje się tak źle. Dlaczego teraz musiałam się zakochać? Zakochać.. och, nie bądź śmieszna. Dlaczego teraz musiałam go pokochać? Merlinie, Hermiona Granger KOCHA Freda Weasley’a. Cóż za ironia losu. Jak to w ogóle możliwe? Chciałabym tutaj zostać. Z nim, tak na zawsze. Zapomnieć o Voldemorcie. Dać sobie spokój z pomocą Harry’emu. Zapomnieć i być tylko z nim. Niemożliwe.
            Gdy mój zegarek wskazywał północ, a Ginny głośno oddychała na łóżku obok, zeszłam na dół. Usiadłam przy stole i po prostu płakałam patrząc na to całe pomieszczenie. Oddałabym wszystko, żeby tu zostać. Miałabym pewność, że on o mnie nie zapomni. Że nie będzie przeze mnie cierpieć.
            Mój cichy szloch był prawie niesłyszalny, jednak w pewnym momencie usłyszałam czyjeś ciche westchnienie. Otarłam oczy dłonią i spojrzałam w kierunku schodów.
            - Co się dzieje? – zapytał sennym głosem George.
            Nie patrzył na mnie, tylko na wpół otwartymi oczami wodził po stole. Nie widział, że płaczę. Może lunatykował?
            - Nic. Co.. co tu robisz? – zapytałam siląc się na obojętny ton.
            - Płakałaś? – zapytał patrząc na mnie z przerażeniem i zbudził się całkowicie podchodząc do mnie.
            - Nie. – zaśmiałam się cicho. – Coś mi wpadło do oka, to nic takiego. Więc, co tutaj robisz?
            - Przyszedłem się napić. I trochę odpocząć. Fred jakoś podejrzanie głośno chrapie.
            - Fred chrapie? Serio?
            - Tak, jasne, że chrapie. Nigdy mi to nie przeszkadza, sam podobno też chrapie, ale dzisiaj mnie denerwuje. Czekolady? – zapytał podchodząc do kuchenki.
            - Poproszę. Jakoś nie mogę spać.
            - To zawsze pomaga. Uważaj, ciepłe.
            - Dziękuję.
            - I jak przed powrotem do szkoły? Cieszysz się?
            - Sama nie wiem. – zawahałam się. – W tym roku jakoś nie potrafię pogodzić się z końcem wakacji. Nie wiem co to takiego, ale nie mam ochoty tam jechać.
            - Hm, Fred, co?
            - Nie wiem. Niby jesteśmy razem, niby wszystko jest idealnie, ale przecież to aż dziesięć miesięcy.
            - Ale są święta i wasze wypady do Hogsmeade. Na pewno się tam spotkacie.
            - Jasne, ale to i tak mało czasu. Będę za nim tęsknić. Nie chcę tam wracać, George. Nie chcę. – wyszeptałam przełykając łzy.
            - Musisz, nie? Ja na twoim miejscu nie zastanawiałbym się, tylko rzucił szkołę, ale ty nie, ty jesteś stworzona dla wyższych celów.
            - Nie żartuj. Nie mogę rzucić szkoły, ale wiesz, bez was ta szkoła nie będzie taka sama. Będzie inna, spokojniejsza.
            - Wiem, wiem, większych żartownisi ze świecą szukać. Będziesz miała mniej problemów z odejmowaniem nam punktów, jako prefekt.
            - Ale będę tęsknić. Obiecaj, że czasem napiszesz. Cokolwiek się stanie, obiecaj.
            - Napisze i przypilnuje Freda, żeby również pisał. Nie zapomni.
            - Dzięki. Miłe pocieszenie.
            Po kilku godzinach od tej rozmowy obudziły mnie krzyki pani Molly. Jakaś powtórka z zeszłego roku?
            - RON! Gdzie twój sweter?! RON, SWETER! Ginny, tu mam twoje buty! Pakuj je!
            - Co roku to samo. – mruknął do mnie Fred, gdy jako jedyna spokojnie siedziałam jedząc śniadanie.
            - Nie wiem, dlaczego nie macie nauczki, skoro co roku dzieje się to samo.
            - Nikomu się nie chce. Zabierać jeden dzień wakacji? No gdzie?
            - Tak, lepiej rano spóźnić się  na pociąg, prawda?
            - W tym roku mogłabyś się spóźnić. Tak o dziesięć miesięcy, najlepiej. – wyszeptał porywając mnie w objęcie.
            Znów czułam ten niesamowity zapach jego ciała, gdy był tak blisko.
            Pół godziny później stałam przed domem z kufrem obok siebie. Czekałam, czekałam i czekałam, a szanowni Weasleyowie wciąż biegali po domu w poszukiwaniu swoich rzeczy.
            - Czy oni wreszcie kończą? – zapytałam z nadzieją wychodzącego z domu Freda.
            - Jeszcze chwila. Przynajmniej tak mówi mama. Geroge! Choć tu!
            Odeszłam kawałek, aby dać bliźniakom chwile spokoju. Spojrzałam na jezioro, które teraz było tak daleko. Dosłownie i w przenośni. Będę tęsknić. Bardzo.
            Na dworzec zajechaliśmy o godzinie 10:45. Mieliśmy więc całe 15 minut, aby dorwać się do pociągu. W biegu przez zatłoczony peron towarzyszył mi Fred pchający przed sobą wózek z moim kufrem. Równo 5 minut przed odjazdem zapakowałam kufer do pociągu i wyszłam się pożegnać. Objęła mnie pani Weasley, pan Artur i George. Na końcu ze smutkiem podeszłam do Freda.
            - Miałem ci coś powiedzieć. – wyszeptał tuląc mnie do siebie.
            PIERWSZY GWIZDEK.
            - Nic nie mów, możesz żałować.
            - Więc zapytam cię o coś... Co by było, gdybym cię kochał?
            Moje serce zamarło. Stałam uparcie tuląc się do niego i nie zamierzałam spojrzeć mu w oczy. Powoli odliczałam sekundy. Przełykałam łzy i udawałam, że jego koszulka ma w sobie coś, co nie pozwala mi się odkleić.
            - Hermiono? – zapytał odsuwając mnie od siebie.
            Na pewno, gdyby wiedział, co chce mu powiedzieć nie zrobiłby tego. Wolałby tego nie słyszeć. Ale ja musiałam to zrobić. Dla jego własnego dobra, dla pewności, że nie będzie mnie kochać, gdy ucieknę z Harrym i Ronem w pogoni za Voldemortem. Dobrze robisz, Hermiono, powinnaś to zrobić. Nie będzie cierpiał. Może tylko chwilę, ale potem będzie dobrze. Zrób to póki możesz.
            - Nie kochasz mnie. Nigdy bym nie uwierzyła, że jesteś w stanie pokochać kogoś takiego jak ja…
            DRUGI GWIZDEK. Jeszcze dwie minuty i pociąg odjedzie.
            - … Nigdy nikogo nie kochałeś, a ja nie będę tą pierwszą. Nigdy nie uwierzę, że mnie kochasz, słyszysz? Ty nie potrafiłbyś pokochać mnie. Nie jesteś do tego zdolny. Proszę, Fred! To ja, Hermiona, Panna – Wiem – To - Wszystko! Jak mógłbyś mnie kochać? Nie możesz… Nie potrafiłbyś, a ja nie potrafiłabym uwierzyć. Nigdy.
            TRZECI GWIZDEK.

            Spojrzałam w jego pełne żalu i smutku oczy, odwróciłam się na pięcie i wciąż powstrzymując łzy wbiegłam do pociągu. Wyglądając przez okno widziałam tylko rudą czuprynę znikającą w tłumie innych osób, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że moje serce odchodzi wraz z przepychającym się w stronę wyjścia Fredem.

~~~

No to kolejny rozdział za nami :) 
Mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodoba i nie znienawidzicie mnie kompletnie za to rozstanie :)
Czytasz? Zostaw komentarz! :)

2 komentarze:

  1. Ale... ale... ale jak to D:?! Jak ona mogła mu coś takiego powiedzieć :C? Rozumiem, że Voldemort, że Harry, że Ron, no ale mogła mu też powiedzieć, że go kocha i w ogóle... Ale rozumiem, ze tak miało być, że to część fabuły... Jednak mi przykro, że tak wyszło ;-; Najgorzej będzie, jeżeli ona będzie później chciała go przeprosić, a on uniesie się dumą i ją oleje ;-; No ale to już moje prywatne przemyślenia, a rozdział oczywiście cudny :3 I nie znienawidzę Cię, pewnie jeszcze się im jakoś ułoży : D [mam nadzieję XD] A u mnie nowego rozdziału ni ma, więc nie mam czego chamsko zareklamować xD Weny, weny, weny i ogólnie pozdrawiam, Maja :D

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam jak zawsze!
    jeju, to takie strasznie smutne ;-; jak ona mogła mu to powiedzieć? ale pewnie, że Cię nie znienawidzę! ale mam nadzieję, że szybko się zejdą :3
    weny życzę!

    OdpowiedzUsuń