Rozdział 3.
Po nocy
spędzonej w namiocie z Weasleyami i Harrym byłam wyjątkowo dobrze wyspana.
Następnego
dnia pobytu Lupina i Tonks w Norze wszyscy wspólne zaplanowaliśmy, że spędzimy
dzień nad jeziorem.
- Hermiono!
Zdecydowanie zabraniam ci nosić bikini! Zbyt wielu chłopców pożera cię
wzrokiem. – przykazał mi Remus patrząc znacząco na rudzielców spoglądających na
mnie. - Remusie, ale jak mam się
nie kąpać z nimi? Przecież prędzej czy później wylądowałabym w wodzie w
ubraniu. – zaśmiałam się.
- Tak, w
sumie masz racje. Nie masz wyboru.
Leżałam na
kocu i rozmawiałam z leżącymi obok Tonks i Ginny. Chłopcy siedzieli w jeziorze, a państwo
Weasley wraz z Lupinem zawzięcie o czymś dyskutowali leżąc na leżakach.
-
Dziewczyny, chodźcie do nas! – zawołał George.
Remus
poderwał się z leżaka i biorąc Tonks za rękę pognał z nią do wody. Po nas
przyszli bliźniacy i chwilę później siedziałyśmy w wodzie bawiąc się przy tym
jak małe dzieci.
Znowu
położyłam się na materacy wodnym, ale tym razem nie wpuściłam do siebie nikogo
innego. Oczywiście Fred nie mógł się z tym pogodzić i bardzo szybko wylądowałam
w wodzie, on natomiast zajął materac.
- Fred, nie
mógłbyś mi choć raz ustąpić? – zawołałam wyciskając sobie wodę z długich
włosów.
- Nie,
kochanie, nie na to pora! – puścił mi oczko i położył się na plecach.
Podpłynęłam
do niego. Chwyciłam materac ze strony jego głowy i pochyliłam się do niego.
- Zrobisz
mi trochę miejsca? – zamruczałam dotykając ustami jego ucha.
- Nie,
musiałabyś się bardziej postarać. – zaśmiał się wciąż nie otwierając oczu.
- Bardzo
ładnie proszę.
- Nie. –
powiedział kończąc rozmowę.
- Dobrze!
Jeszcze będziesz prosił, żebym położyła się obok ciebie! – zawołałam wychodząc
z wody.
Dumna z
siebie stwierdziłam, że ledwie moje stopy dotknęły suchego piasku, Fred wyszedł
za mną.
- Obrażona?
– zapytał z uśmiechem.
- Ja się
nie obrażam.
- Chodź,
znajdzie się miejsce na materacu. Droczyłem się tylko.
- Nie. –
powiedziałam patrząc w słońce. – poopalam się na plaży.
- Daj
spokój i choć! – pociągnął mnie za ręce i chwilę później siedziałam na materacu
w podobnej pozycji, jak ostatnio.
-
Niesamowicie wyglądasz w tym bikini. – wymruczał mi do ucha.
- Już
słyszałam. Dziękuję, ale gdybym wiedziała, że spotka się to z takim odzewem, to
pewnie bym go nie ubrała.
- Nago na
pewno wyglądasz równie ładnie.
- Przestań!
– zawołałam odpychając go.
- Mówię
prawdę. – zaśmiał się sadzając mnie sobie na kolanach.
- Jestem
ciężka. – zaśmiałam się. – Zostaw! – próbowałam się wyrwać.
- Nie
jesteś! Zostań. – uśmiechnął się.
- Nie boisz
się, że ktoś z twojego rodzeństwa nie będzie zachwycony, że tak razem
siedzimy?
- Nie,
ważne, że nam wygodnie.
Inni nie
byli jednak ugodowi względem nas. George i Ron przewrócili nas, gdy tylko
zaczęło im się nudzić. Jeden z nich zrobił to tylko dlatego, że kompletnie nie
podobała mu się idea mnie z Fredem razem. Dawał to wyraźnie do zrozumienia
posyłając mi groźne, mordercze spojrzenia. Na Freda patrzył z ogromnym zawodem
i niezadowoleniem. Jakby chciał wyrwać mnie z objęć swojego brata. Z Ronem
nigdy nie rozmawiałam o uczuciach. W sumie mógł odczuć mylne wyobrażenie, że
kiedyś do czegoś dojdzie. Ja jednak nigdy nie chciałam z nim być. Był tylko
moim przyjacielem. Na dodatek widziałam spojrzenia Lavender posyłane w jego
kierunku. Wierzyłam w to, że i on kiedyś spojrzy na nią inaczej niż jak na
koleżankę.
- Wieczorem
opowiadasz. – szepnęła mi do ucha Tonks, gdy wracaliśmy do domu.
Spojrzałam
na nią zbita z tropu i uśmiechnęłam się tylko delikatnie.
Po powrocie
do domu pani Molly przygotowała spóźniony obiad, którzy wszyscy zjedli z
ogromnym smakiem. Po południu ja sama wylegiwałam się na leżaku, a reszta
Weasley’ów rozbiegła się po domu. Zadowolona wzięłam moją nową książkę i
czytałam, zapominając przy tym o bożym świecie.
- Mogę na
chwilę? – spytał Ron siadając na leżaku obok.
- A..
Jasne, oczywiście, siadaj.
- Wiesz…
ostatnio nie mięliśmy nawet czasu dobrze porozmawiać. Chciałabyś mi coś
powiedzieć?
- Nie. –
odpowiedziałam. – To znaczy wydaje mi się, że wszystko wiesz. Chyba, że ty
chcesz powiedzieć coś mnie.
- Nie, nie.
– zawahał się. – Chociaż nie. Fred? Co z nim?
- Nie wiem.
A co ma być? Zapytaj go, jeśli chcesz.
- Nie,
Hermiono! Co z wami?! – wykrzyczał cały czerwony na twarzy. – Widziałem was!
Nie kłam! Nic nie powiesz?
- Ronald,
czy ty jesteś moim adwokatem? Musisz wszystko wiedzieć? Fred się wygłupia jak
zawsze! O co ci dokładnie chodzi? Robisz to samo, co gdy rozmawialiśmy o Krumie.
Jesteś zazdrosny? – wypaliłam bez zastanowienia.
- No wiesz?
To w ogóle nie o to chodzi! – krzyknął i pognał do domu.
Doskonale
wiedziałam, że o to chodzi. Co ten
chłopak sobie wyobraża? Był kompletnie zazdrosny… I to o swojego brata. Jakby
to, że jesteśmy przyjaciółmi nas do czegoś zobowiązywało. Westchnęłam i
wróciłam do lektury. Jednak po kilku linijkach zamknęłam z trzaskiem książkę,
ponieważ wybuch Rona wyprowadził mnie z równowagi. Jak on tak w ogóle może? Teraz odgrywa sceny zazdrości, w trakcie, gdy
wcześniej nie powiedział mi nawet, że ładnie wyglądam. Nic.
Po kolacji
wszyscy zasiedliśmy na kanapie przed kominkiem w salonie Weasley’ów. Pani Molly
uradowana zmywała w kuchni i co chwila coś wołała, aby mieć udział w dyskusji.
Ja milczałam. Wciąż rozprawiałam o Ronie i jego wybuchu zazdrości. Dopiero, gdy
obiekt moich najgorszych myśli udał się spać wreszcie się rozluźniłam i wdałam
się w rozmowę o Ministerstwie Magii. Kilka minut później, Lupin po ostrym
spojrzeniu ze strony Tonks, również ogłosił, że jest szalenie zmęczony i idzie
spać. Był mały problem z łóżkami, ale po kilku przeprowadzkach wyszło na to, że
Lupin i Tonks zajmą pokój Ginny i mój. Młodsza dziś miała spać w dawnym i mocno
zagraconym pokoju Percy’ego, a ja? Sama nie wiem. Zawsze mogłam przespać się na
kanapie. Bliźniacy chwilę po Remusie również opuścili nasze grono.
-
Opowiadaj! – zawołała podekscytowana Tonks, gdy zostałyśmy same z Ginny.
- Ale o
czym? – zapytałam ze strachem patrząc na tą ekscytację.
- O
Fredzie! Co się dzieję?
- Och…
dajcie spokój! To tylko kumpel, nic więcej! Przecież wiecie, że on się ciągle
bawi i zabawia. Nic więcej.
- Jasne! Na
basenie a potem nad jeziorem to wcale tak nie wyglądało! – kłóciła się Ginny.
- Przestań!
To naprawdę tylko zabawa!
- Harmiono,
ja widziałam te wasze spojrzenia w trakcie tej ZABAWY! – zawołała Tonks
zaznaczając ostatnie słowo. – MÓW!
Opowiedziałam
im więc krótko, ale nie o wszystkim. Pominęłam obietnicę w pociągu i rozmowę na
basenie. Poinformowałam je więc o mniejszości wydarzeń, ale to nie powstrzymało
ich przed drążeniem tematu.
- Będzie
nowa para! – Tonks mówiła z podekscytowaniem do Ginny. – Jak ładnie… Fred i
Harmiona! Ochhh…
- Jaka
para?! Tonks, to naprawdę nic takiego!
- A był już
jakiś całus?
- Tonks,
radzę ci dobrze, skończ! Idź spać, bo zaczynasz opowiadać głupoty! Dobranoc! –
krzyknęłam za rozbawionymi dziewczynami wbiegającymi po schodach do góry.
Ja nadal
siedziałam patrząc w roztańczone płomienie w kominku. Rozmyślałam o wszystkim
tym, co ostatnio się działo. Czy to
możliwe, że coś się dzieje między mną a Fredem? Przecież uważałam. Obiecałam
sobie. Po balu chciałam być tylko przyjaciółmi, a teraz bez ostrzeżenia
wpadałam w coś, co powinno mnie ominąć. Co się ze mną działo? Przecież gdyby
coś się działo, to Ron by nas zabił! Jego wybuchowy temperament i zazdrość… Złe
połącznie! NIE, NIE, NIE! To się musi skończyć! Ale przecież nie mogę ignorować
tego co czuję, gdy Fred jest obok mnie. Ten dreszcz emocji, to ciepło bijące od
jego ciała. Te motylki, gdy był tak bardzo blisko. Ta świadomość, że jest
zawsze tam gdzie ja. Przecież tego nie zignoruję. Czy to znaczy, że się
zakochuję? Nie, nie mogę. Niech te sprawy idą własnym torem. Niczego nie
przyspieszę, ani nie zwolnię. Pochłonięta myślami na temat Freda powoli
odpłynęłam w cudownie spokojny sen.
Ktoś mnie niósł. Bez wątpienia ktoś cię
niesie. Powoli otwarłam oczy.
- Zasnęłaś.
– powiedział cicho Fred wchodząc ze mną po schodach. – Niosę cię do łóżka.
- Dziękuję.
– wymamrotałam. – Ale… gdzie? Przecież wszędzie pozajmowane.
- Do mnie.
George śpi w pokoju Charlie’ego. Nie martw się, znajdzie się miejsce.
- Fred? –
zapytałam cicho, gdy już położył mnie w swoim łóżku, a sam położył się w łóżku
George’a.
- Tak,
mała? – spojrzał na mnie rozbawiony moim nieprzytomnym tonem.
- Staraj
się, dobrze?
Zdziwił
się. Zdziwienie wymalowało się na jego twarzy, a uśmiech spełznął z ust.
Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami i nad czymś zawzięcie myślał. Gdy się
domyślił zdziwienie na jego twarzy zmieniło się na błogi uśmiech. Zaśmiał się
cicho.
- Dobrze,
mała. Dobranoc.
~~~~
No i kolejny rozdział za nami. Następny pojawi się za tydzień..
Czytasz? Skomentuj, proszę! :)
Mam nadzieje, że się podoba.